Karol siedział obok. Przystojny, wysoki, mądre spojrzenie. Rozmawialiśmy o życiu, o pracy, o wakacjach. – Nie piję od 14 lat – nagle rzucił. – Upadłem na samo dno, a zaczęło się całkiem niewinnie. Praca w korporacji, spotkania z klientami, klasycznie po „maluszku” i „ze mną się nie napijesz?”. Wsiadał rano do samochodu, wiedząc, że nie powinien. Jechał na kolejne spotkania, wieczory umilała mu szklaneczka whisky. Nawet nie zorientował się, kiedy alkohol przejął nad nim kontrolę. Stracił wszystko, ale pewnego dnia podjął decyzję i zmienił swoje życie. Dzisiaj jest terapeutą uzależnień. Codziennie ratuje czyjeś życie.
Patrycja codziennie wracała zmęczona po pracy. Siadała na kanapie, włączała telewizor i modliła się, żeby Krzysztof wrócił późno. Czasami wczesnym wieczorem chodziła spać, żeby nie słyszeć, jak się na nią wydziera. Wystarczyła minuta, żeby z miłego mężczyzny zmienił się w potwora. Wystarczyły źle ułożone buty. Na ścianie regularnie rozbijała się zastawa, sąsiedzi wielokrotnie pukali do drzwi, chcąc pomóc. – Beze mnie sobie nie poradzisz, beze mnie jesteś nikim – krzyczał. W toksycznym życiu traciła siebie. – Pani Patrycjo, czy mogę Pani jakoś pomóc? – zapytałam któregoś dnia. – Ale o co Pani chodzi? – odpowiedziała. – O to, że za chwilę pani zniknie – powiedziałam, uśmiechnęłam się i odeszłam. Następnego dnia wysłałam jej numer do świetnej terapeutki. Dzisiaj ma dwójkę dzieci, Adama, który regularnie wraca do domu z kwiatami, jest uśmiechnięta i ostatnio powiedziała mi, że kocha swoje życie. Wzruszam się za każdym razem, kiedy o tym myślę.
W wielkiej korporacji Justyna pracowała siedem lat. Była wypalona, zmęczona, ale lubiła swoją pracę. Codziennie dzielnie stawiała czoła wyzwaniom. Potrzebowała tej pracy, a przynajmniej tak jej się wydawało. Potrzebowała pieniędzy na zapłacenie kredytu za 100-metrowe mieszkanie w centrum i na życie. Kiedy do jej działu dołączył nowy pracownik, za wszelką cenę próbował udowodnić jej, że jest lepszy. Wiedzę miał żadną, ale kawki, ciasta, wymyślone wykresy i przekłamane statystyki prezentowane na spotkaniach zrobiły swoje. Zeszła na drugi plan. Zadań było coraz więcej, ale to ona musiała je realizować, bo on nie miał czasu… zarobiony był. Pewnego dnia został jej szefem. Obniżył jej pensję, obrażał, pokazywał, jak bardzo jest od niej lepszy. Odeszła. Sprzedała mieszkanie, kupiła mniejsze pod miastem, otworzyła małą pracownię tortów, o której całe życie marzyła. Odżyła. Kiedyś spotkała go na targu. Umęczony życiem, stał z siatką ziemniaków w ręce. Obojętnie minęła go, uśmiechając się do siebie. Wygrała.
Codziennie podejmujemy setki decyzji. Dokonujemy wyboru. Grunt to wybierać mądrze i w zgodzie ze sobą. Nikt za nas nie zdecyduje i nie przeżyje życia. Dlatego wybierzmy mądrze. 15 października.
„Sukces po poznańsku”