Stałam na peronie siódmym dworca głównego PKP w Poznaniu, czekając na pociąg. Ludzi przybywało. Grupy osób ustawiały się dookoła ławeczek, ktoś ukradkiem palił elektronicznego papierosa. Młodzież śmiała się, głośno wspominając ostatnią lekcję historii. Było kilka stopni poniżej zera. Szłam wzdłuż peronu, wypatrując swojego pociągu, aż usłyszałam cichy płacz. Kobieta siedziała na lodowatej ławce zwinięta w kłębek. Na głowie miała kaptur. Nerwowo ocierała łzy, widziałam, jak trzęsą jej się ręce. Stanęłam obok. Rozmawiała z kimś przez telefon i chyba zauważyła, że zerkam na nią. – Mogę jakoś pomóc? – zapytałam. Rozpłakała się jeszcze bardziej. Wyciągnęłam z torebki paczkę chusteczek, podałam jej i usiadłam obok. Przytuliłam ją tak mocno, jak tylko mogłam. Siedziałyśmy tak przez chwilę jakby zupełnie niewidoczne, jakby nikt nas nie słyszał. Jej na pewno nie słyszano.
Podniosła głowę. Miała piękną twarz, mądre spojrzenie, chociaż kompletnie zapuchnięte.
– Nie musisz nic mówić, po prostu się wypłacz, tak będzie łatwiej – powiedziałam powoli i spokojnie.
– Wiesz co, ja już nie mam siły. Codziennie ktoś mnie kontroluje albo dla odmiany nie zwraca na mnie uwagi. Szef mnie nie szanuje, wyżywa się na mnie za to, że inni się wyżywają na nim. Dzisiaj przesadził. A ja czuję, że nie mogę tak dalej.
Wybuchła płaczem. Pomyślałam sobie, że chyba każdy z nas padł kiedyś ofiarą mobbingu. Jedni lżejszego, inni ciężkiego, jeszcze inni tego nie nazwali. Praca powinna dawać satysfakcję, powinno się ją lubić, bo przecież zostawiamy w niej większość swojego życia. Też jestem szefem. Nie wyobrażam sobie rozładowywać swoich frustracji na ludziach, którzy ze mną pracują. Nie wyobrażam sobie krzyczeć, napadać, atakować kogoś, bo miał gorszy dzień, bo coś mu nie wyszło. Czy nie lepiej zapytać, co się stało? W dzisiejszych czasach, kiedy firmy muszą dopasować się do pracownika, szacunek i obecność są podstawą ich właściwego funkcjonowania. Wiedzą to liderzy, którzy pracują wartościami. I zawsze są szanowani. Żadna cyfra w tabelce nie zastąpi relacji i tego, jak traktujemy drugiego człowieka. Żadna krzywda lub obojętność nie mija ot tak. Wszystko zostawia ślad.
Pociąg przyjechał. Wzięłam ją pod ramię i weszłyśmy do środka. Już nie płakała. Mówiłam jej, że jej szef nie zasłużył na ani jedną jej łzę i skoro tego nie rozumie, to nie dorósł jej do stóp. Wysiadałam, machając jej i uśmiechając się szeroko. Wiedziałam, że sobie poradzi. Też kiedyś sobie poradziłam.
Spotkałyśmy się raz jeszcze, w pociągu, w drodze do pracy. Kiedy mnie zobaczyła, uściskała mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
– Jak ja Ci dziękuję, że pojawiłaś się wtedy na peronie. Uratowałaś moje poczucie własnej wartości, kto wie, może nawet życie. Wyobraź sobie, że znalazłam swoje miejsce w życiu. Pracuję tam, gdzie moje zdanie się liczy, gdzie jestem zauważona, gdzie szanuje się moje umiejętności i pracę. I jestem szczęśliwa. To dzięki Tobie!
Wtedy ja się popłakałam. Magda, życzę Ci samych sukcesów! Wiem, że mnie czytasz. Państwu życzę mądrych decyzji i szacunku do siebie. Mamy tylko jedno życie.
„Sukces po poznańsku”