Site Overlay

Czerwiec/2022

Siedziałam w pociągu, w którym panował niesamowity ścisk. Wpatrywałam się w martwy punkt za oknem. Pociąg był opóźniony już o kilkanaście minut. Nie wiedziałam, kiedy ruszymy i czy zdążę wszystko załatwić. Analizowałam mijający dzień wracając myślami do wszystkich zadań, które wykonałam i czy aby na pewno wszystko zrobiłam tak, jak powinnam. Martwiłam się rosnącymi ratami kredytu, wszechobecną drożyzną, ludźmi, którzy w ostatnim czasie stracili bliskich. Ciepło o nich myślę każdego dnia. Myślałam o Dorocie, o tym jak jej pomóc, czy wszystko u niej w porządku. Jej strata bolała każdy fragment mnie. Znamy się wiele lat. I nieprawda, że czas leczy rany. Czas nie leczy ran, czas pozwala się zdystansować. A to co było, zostaje z nami na zawsze. Dorota – kocham Cię i zawsze jestem, nigdy o tym nie zapominaj!

Rozmyślając, wyłączyłam się na chwilę. Nawet nie zauważyłam sympatycznej kobiety wpatrującej się we mnie. Starsza kobieta, ubrana dość ciepło jak na tę porę roku, uśmiechała się do mnie szeroko. – Patrzy pani na mój płaszcz? – rzuciła. – Przepraszam, nie powinnam się tak przyglądać – powiedziałam. – Nic nie szkodzi, to w końcu dziwne, że wiosną człowiek chodzi w ciepłym płaszczu. Ale ja muszę o siebie dbać, stara już jestem – skinęła głową. – I wie Pani, co roku obiecuję sobie, że pójdę w końcu na emeryturę, a mam już prawie 80 lat. I wciąż, codziennie, jadę pracy.

Słuchałam, jak opowiadała o swojej pracy nauczycielki, o starych pociągach, którymi kiedyś podróżowała na tej trasie, o mijającym życiu. Mówiła o miłości do swoich uczniów, o powołaniu, misji, o tym, że kiedyś w końcu pójdzie na emeryturę. Patrzyłam na nią i jakbym widziała siebie. A jeszcze zadzwonię do klienta, a jeszcze pójdę na ten wieczorek autorski, jeszcze napiszę jeden wywiad. Bo jak przestać robić coś, co się kocha? Sympatyczna staruszeczka opowiedziała mi pół swojego życia, a ja słuchałam jej z otwartymi ustami. Była pełna pasji, radości, szczęścia i niezwykle mądra. Po kilkudziesięciu minutach pociąg ruszył. – I widzi Pani, jedziemy. I po co się denerwować, przecież to co było, już minęło i nigdy nie wróci, trzeba iść dalej – uśmiechnęła się.

Może tego „nigdy nie wróci” boimy się najbardziej…

Wysiadałam na swojej stacji, a ona jechała dalej. Zatrzymałam się na peronie i pomachałam jej. Trzymała ręce pod szyją kurczowo przysłaniając się płaszczem. Uśmiechała się tak jak ja. Czasami spotykam ją siedzącą w wagonie z przodu pociągu. Zagaduje ludzi. Czerpie z nich garściami. To czerpanie ją uszczęśliwia. Mnie też.

„Sukces po poznańsku”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 Joanna Małecka. All Rights Reserved. | SimClick przez Catch Themes