Site Overlay

Październik/2021

Pani Wanda siedziała przy hotelowym barze. Miała długie, jasne włosy zaczesane w kitkę, niebieskie oczy, pogodną twarz. Szczupła, niezwykle kulturalna, z sercem pełnym życia. Zamówiła tequillę i spoglądała na barmana. Ten, z należytym szacunkiem, stawiał kieliszek przed nią, a ona odpalała papierosa. Uwielbiała opowiadać o swoich podróżach, o tym gdzie była, kogo poznała i jak spędzała czas. Muszę przyznać, że spędzała go godnie. Potrafiła wykorzystać każdą sekundę, każde pięć minut. I chociaż nie zabrakło w jej życiu potknięć i smutnych momentów, choćby kiedy chowała niepełnosprawnego syna, ona miała w sobie tyle nadziei, że mogłaby obdarzyć nią nas wszystkich przy barze. Siedziałam naprzeciwko niej i początkowo się przyglądałam. Po 11 latach wreszcie poleciałam na wakacje. Byliśmy w Grecji. Popijałam ouzo z wodą i lodem, które przy tamtym barze smakowało nad wyraz dobrze. Słuchałam jej opowieści, chłonęłam każdy gest. Była kobietą o niezwykłej charyzmie, poczuciu humoru. Kiedy dosiedliśmy się z Marcinem do niej i jej koleżanki, zaczęła opowiadać o życiu, które jej nie oszczędzało. Pomimo to szła do przodu. Pokazała, że można, że nie istnieje nic, co mogłoby Ją zatrzymać, że życie jest jedno i należy je przeżyć tak, jak dyktuje serce. Kiedy powiedziałam jej, że 11 lat nie byłam na takich wakacjach, usłyszałam solidną reprymendę. Wzięłam ją sobie do serca.

Pani Wanda miała w sobie tyle klasy, że podziwiałam Jej każdy gest. Obserwowałam, kiedy pięknie ubrana z samego rana szła na śniadanie, a wieczorem zasiadała przy hotelowym barze. Ciągle opowiadała historie. Zastanawiałam się, czy dożyję jej 86 lat i czy w ogóle będę wtedy „na chodzie”. W głowie układałam obrazy z życia, próbując uzasadnić niektóre z moich wyborów. I chociaż mogłam zrobić inaczej, postąpiłam tak, jak dyktowało mi serce. Nie raz przez to cierpiałam. Ale przynajmniej stojąc przed lustrem, nie musiałam i do dziś nie muszę niczego się wstydzić i za nic przepraszać. Wielu nie ma tego komfortu. Pani Wanda żyła całą sobą, dokładnie tak, jak ja zaczynałam. Dziś, z tego miejsca dziękuję Jej za to, że choć na chwilę zjawiła się w moim życiu. Uświadomiła mi, jak ulotne jest życie, i że trzeba brać z niego garściami. Dziękuję za gesty, za marzenia i za podróże, które znowu na stałe wpisały się w mój kalendarz. Na kolejną na pewno nie będę czekać 11 lat, a jeśli los znów postawi na mojej drodze kogoś takiego jak Ona, uśmiechnę się do siebie i do mojego Anioła. Dziś wiem, że On jest!

„Sukces po poznańsku”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 Joanna Małecka. All Rights Reserved. | SimClick przez Catch Themes