Site Overlay

Wrzesień/2021

Weszłam na drugie piętro kamienicy przy ulicy Wyspiańskiego. Piękne zdobienia, stare, skrzypiące schody. – Zapraszam, pani Joanno, miło mi Panią widzieć w realu – Marcin Grzymisławski zamknął drzwi i od razu podał mi lemoniadę. Byłam tak spragniona, że wypiłam połowę butelki jednym haustem. Tego dnia panował niezwykły skwar. Mieliśmy rozmawiać o kubkach picup, ale temat małżeństwa, mordu kastowego i próba ucieczki zdominowały rozmowę. O wynalazku, który za chwilę zrewolucjonizuje rynki na całym świecie, słuchałam z uwagą i podziwem.

Do Katarzyny Kierzek-Koperskiej jechałam rano. Zdołałam nawet znaleźć miejsce parkingowe na Grabarach. Też było gorąco, chociaż twarz chłodził delikatny wiatr. Pani wiceprezes WFR zaprosiła mnie do swojego gabinetu, z którego roztaczał się niesamowity widok na drzewa i miasto. W kącie stały donice z pięknymi, wysokimi kwiatami, zwanymi językami teściowej. Też mam taki w domu, dostałam od rodziców. – Piękne kwiaty tu u Pani – rzuciłam. – A wie Pani, że bardzo je lubię, nie wymagają specjalistycznej pielęgnacji i pięknie rosną. Wspominałam swoje, stojące w rogu, w salonie. Po pół godzinie zadałam pierwsze pytanie.

– Pani Joanno, kawy, herbaty? – z promiennym uśmiechem drzwi w kamienicy przy ulicy Ślusarskiej otworzyła mi Karolina Gomulska-Perz, kierownik biura WSPON. Na stole stała tarta z borówkami, Pan Prezes Juliusz Wilczyński odkrawał pierwszy kawałek. – Może wody się napiję – powiedziałam. Przyszłam pieszo z Głogowskiej. Chciałam przewietrzyć głowę, żeby móc wejść sprawnie w temat nieruchomości i rozmawiać z moimi bohaterami na odpowiednim poziomie. – Prezes robi pyszną kawę, proponuję się skusić – dodała Karolina Gomulska-Perz. Wzięłam latte. Była to moja czwarta kawa tego dnia. Nie mogłam odmówić, ciasto przyjechało aż z Kostrzyna i było przepyszne.

Do Szamotuł jechałam zmęczona, trzeba to przyznać. Po dziesięciu wywiadach miałam już ochotę położyć się w ogródku i odpocząć. Lekko śnięta wysiadłam przed studiem M3. Roma Hildebrańska już na mnie czekała. Weszłam do malutkiego biura, gdzie na stole stały ciacha i parzyła się kawa. Agnieszka Szalbierz wzięła w ręce różowy kask – ich znak rozpoznawczy – i zaczęły opowiadać. Śmiałam się do łez. Ich niesamowita energia od razu postawiła mnie na nogi.

To tylko część spotkań, które trafiły do tego wydania. Gdybym miała wymienić wszystkie, wstępniak byłyby za długi. Dziś, skupieni na onlinie, zatraciliśmy chęć i zdolność budowania relacji. Czas spędzony razem stał się mniej ważny od tego na Messenegerze. A ja wolę prawdę, rzeczywistość z obecnością ludzi, ich energii, rozmowami, uśmiechem i smutkiem. Cenię i jestem wdzięczna za świat, który daje mi Sukces. Bo to świat fantastycznych osobowości, dla których jestem bez względu na kondycję, godzinę i dzień. To moja praca, ale też wielka pasja, która pokazuje, że jeszcze wiele przede mną. To moi bohaterowie, a każdy z nich pozostawia ślad nie do zadeptania.

„Sukces po poznańsku”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 Joanna Małecka. All Rights Reserved. | SimClick przez Catch Themes