Jestem tym, co pamiętam – zaśpiewała Anita Lipnicka w Auli UAM. Zamyśliłam się. Może faktycznie budują nas wspomnienia? Może to, co przeżywamy, zostaje w nas na zawsze? Może pamięć powoduje, że czasami się dystansujemy? A jeśli pamięć o tym, co działo się w naszym życiu pozwala nam być lepszymi ludźmi?
Pamiętam, kiedy w drugiej klasie szkoły podstawowej straciłam wzrok. Rozwiązywałam sprawdzian z matematyki i kiedy któryś raz spojrzałam na tablicę, nie widziałam cyfr. Wszystko było zamazane. Diagnoza: -2 obuocznie. Pamiętam, kiedy dostałam od rodziców wymarzony rower w I Komunię Świętą. Był niebieskim Wigry 3, a ja udawałam, że jestem policjantką. Pamiętam, kiedy mój sąsiad kryminalista uderzył mnie huśtawką w twarz – do dziś mam na ustach bliznę. Pamiętam, kiedy palił się nasz dom przy ulicy Opolskiej, a sąsiada, który zasnął z papierosem, wywozili na noszach pod folią. Potem przeprowadziliśmy się na osiedle Stefana Batorego i poznałam Mariettę, moją wieloletnią przyjaciółkę z klasy. Pamiętam świadectwa z czerwonym paskiem, z których byli dumni moi rodzice. Pamiętam moje długie włosy zaplatane przez mamę w warkocz i dzień, w którym na osiedlowej rampie zapaliłam pierwszego papierosa. Pamiętam kolegów z ławki, frytki z ketchupem, w których zakochałam się w Pustkowiu – do dziś jestem od nich uzależniona. Pamiętam swój pierwszy artykuł w gazecie – miał 500 znaków. Pamiętam kiedy jako jedyna na 20 osób, zdałam egzamin na prawo jazdy. Pamiętam dyskoteki w Manieczkach, pierwsze wakacje w Turcji, na które zabrali mnie rodzice po tym, jak padłam na twarz po roku pracy przez 7 dni w tygodniu. Pamiętam, jak zasnęłam na przystanku przy ulicy Grunwaldzkiej. Pamiętam, kiedy poznałam Anię Skoczek, z którą pisałam najlepsze artykuły i piekłam tartę, pamiętam wszystkie wypite z Moniką Mytko Redsy w lesie pod Przeźmierowem. Pamiętam pierwszy wyjazd w Tatry, w których totalnie się zakochałam i wracam tam do dziś. Pamiętam swój ślub, a potem rozwód. Pamiętam dni, kiedy nienawidziłam siebie za to, że zmarnowałam z byłym mężem tyle czasu, chociaż z drugiej strony może dziś nie byłabym tak szczęśliwa z Marcinem. Pamiętam dzień rozwodu, kiedy o godzinie 13.00 w Pijalni Wódki i Piwa piłam cytrynówkę ze szczęścia.
Pamiętam mieszkanie na ostatnim piętrze z tarasem na Batorego. Pamiętam, kiedy opiekowałam się dziećmi brata i nasze wspólne weekendowe imprezy, ale też chwile, kiedy mój brat totalnie mnie olał. Potem pamiętam lawinę rzeczy, która mnie zaskoczyła. Pamiętam, kiedy z dumą chodziłam po ulicach kiedy powstał „Sukces po poznańsku”. Pamiętam małych ludzi z wielkim ego, zdesperowanych szaleńców i świrów, z którymi musiałam obcować z różnych przyczyn. Na szczęście dziś są daleko ode mnie. Pamiętam każdego człowieka, który stanął na mojej drodze, pamiętam depresję, która przyszła znienacka, a potem spokój.
Pamiętam, kiedy pierwszy raz uwierzyłam w siebie i zrozumiałam swoją wartość. Minęło wiele lat zanim odkryłam, że to jak żyję, zależy tylko ode mnie i tego, jak wykorzystam los. Jestem tym, co pamiętam – to mnie ukształtowało, dało pogląd na świat, dystans do ludzi, zmysł rozpoznawania zagrożenia i umiejętność odmawiania tym, wśród których nie czuję się dobrze. Bo mogę. Wiem, że to nie koniec. Wspomnieniami zapiszę jeszcze wiele kartek, a te potem zachowam lub wyrzucę – bo mam wybór.
„Sukces po poznańsku”