Site Overlay

Czerwiec/2020

„Nic dwa razy się nie zda­rza i nie zda­rzy”. Nic już nigdy nie będzie takie samo. Będzie tylko lepiej. Dziś to wiem.

Był poniedziałek. Nieśmiało przekraczałam próg bramy przy ulicy Śniadeckich. Temperatura 36,2 stopnie. Puste uliczki pomiędzy pawilonami na Międzynarodowych Targach Poznańskich wciąż uświadamiały mi, że pandemia się nie skończyła. Wszędzie płyny do dezynfekcji, jednorazowe rękawiczki, ludzie w maseczkach ochronnych. Stanęłam przed wejściem do centrum targowego, gdzie znajduje się nasza redakcja. Ogromny budynek odbijał się w promieniach słońca, jakby chcąc uśmiechnąć się do ludzi, których brakowało. Do niedawna wypełnione wystawcami powierzchnie pawilonów czekały na swój moment, a drzewa szeptały między sobą: jeszcze chwila… Pani za ogromną pleksą w recepcji wydała mi klucz do pokoju. Szłam po schodach, bo nie lubię wind, może nawet trochę się ich boję. Kiedyś mieszkałam z moim dziadkiem w wysokim bloku na osiedlu Kopernika. Codziennie jeździłam windą, która haczyła o każde piętro. Czasem śniło mi się, że spadam do piwnicy, albo że winda szybuje w górę i wypada z bloku. Staram się ich unikać, a jeśli już muszę, to nerwowo obserwuję zmieniający się za szybą krajobraz.

Na drugim piętrze było ciemno, nikt nie zapalił światła. Otworzyłam drzwi do pokoju. Na stole stał wazon z zasuszonymi kwiatami, na biurkach zakurzone filiżanki. Było bardzo ciepło. Nie ma się co dziwić, w końcu przez trzy miesiące nikogo tutaj nie było. Stałam tak i patrzyłam na nasze biurka. Włączyłam komputer. Obok leżał mój kalendarz spotkań z zapisanym lutym, wizytówki, kilka kartek z poprawkami do marcowego wydania. Usiadłam na krześle i się uśmiechnęłam. Zrozumiałam, jak bardzo tęskniłam za tym miejscem, za ludźmi, za Hanką i Jej przekazywaniem mi telefonu z mówionym po cichu „pogadaj z tym panem”, za zgiełkiem, setkami telefonów dziennie, niespodziewanymi odwiedzinami Czytelników, „dzień dobry” – wypowiadanym na targowych korytarzach. I chociaż w głowie wciąż siedzi koronawirus, to jakoś odszedł lęk i strach, który nie opuszczał mnie przez wiele dni. Bałam się, chyba wszyscy się bali. Dziś, bardziej oswojona i świadoma, wracam do życia, ale już bez lęku. Myślę, że ten czas, poza pokorą, nauczył wiele osób szacunku, ale dał coś jeszcze…

Za chwilę na Placu Marka na MTP znów zagoszczą ludzie, chociaż z obostrzeniami. Za chwilę pojadę na pierwsze otwarcie salonu urody, na Klub Kobiet Przedsiębiorczych, a zaraz potem ktoś zorganizuje kolację degustacyjną. Wciąż jednak będziemy uważać – na siebie, na innych. I doceniać życie. Koronawirus stał się dla nas kolejną lekcją człowieczeństwa, tego, by doceniać, to co mamy, by dostrzegać ludzi, którzy są wokół. By czerpać z dnia tyle, ile się da. Życie stało się jeszcze piękniejsze i pełniejsze niż kiedykolwiek, a jeśli do tego dochodzi spełnienie, to już nic więcej nie trzeba. Tego uczy nas świat, czasem brutalnie doświadczając.

W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim, którzy pracują przy „Sukcesie po poznańsku”. Całemu zespołowi wyjątkowych i niepowtarzalnych dziennikarzy, grafików, fotografów, handlowców – nigdy nie pracowałam z tak wspaniałymi ludźmi, Klientom – dziękuję, że byliście i nadal jesteście z nami, naszemu wydawcy – Grupie MTP za to, że co miesiąc dba o to, byście mogli poczytać nasz magazyn. Dziękuję wszystkim, którzy wkładają w tę gazetę swój czas, ciężką pracę, inicjatywę i serce – dzięki temu jesteśmy najchętniej czytanym miejskim magazynem lifestylowym w Poznaniu i powiecie poznańskim! To spełnienie zawodowych marzeń.

„Cze­mu ty się, zła go­dzi­no, z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem? Je­steś – a więc mu­sisz mi­nąć. Mi­niesz – a więc to jest pięk­ne”. Wisława Szymborska.

„Sukces po poznańsku”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 Joanna Małecka. All Rights Reserved. | SimClick przez Catch Themes