Site Overlay

Wrzesień/2024

Na szczycie Babiej Góry wiało niemiłosiernie. Narzuciłam polar, odeszłam od tłumu gromadzącego się pod tabliczką, żeby zrobić zdjęcie. Ze szczytu widać było Tatry. Usiadłam, obok usiadł On. Trzymał mnie mocno za rękę. W głowie płynęły setki myśli. Jak to będzie? Jak będzie bez „Sukcesu”? Dokąd zaprowadzi mnie los? Jakich ludzi postawi na mojej drodze? Patrzyłam na ciągnące się w nieskończoność niebo, szukając odpowiedzi na setki pytań. – Nie martw się, pamiętaj, że nieważne, jaką decyzję podejmiesz, ja zawsze będę Cię wspierał i zawsze będę przy Tobie. Pamiętaj też, że stworzyłaś coś wyjątkowego i tego Ci już nikt nie zabierze. I pamiętaj, że masz wielki talent i jeszcze niejedna osoba się na nim pozna – Marcin przytulił mnie i uśmiechnął się szeroko.

Jedną nogą byłam już mentalnie poza moją sukcesową rodziną. Tak wiele wydarzeń, niepotrzebnych chwil i słów spowodowało, że podjęłam najtrudniejszą w życiu decyzję zawodową. Wiedziałam, że dalej już tak nie mogę, że dalej już tak po prostu nie chcę. Mój zespół, ludzie absolutnie wyjątkowi, którzy idą ze mną drogą „Sukcesu” od wielu lat, dali mi wsparcie, o którym marzą najlepsi liderzy. Moja droga okazała się ich drogą… A potem rozdzwoniły się telefony i wiedziałam, że nie jestem i już nigdy zawodowo nie będę sama. Że wokół są ludzie, dla których moje świadectwo jest cenne, którzy zaoferowali mi więcej, niż dostałam kiedykolwiek w życiu: szacunek, nowe możliwości, wiele nowych dróg rozwoju, wielkie wsparcie, nowe otwarcia. Siedziałam tak na Babiej Górze wdzięczna za każdy dzień i za każdą z tych wyjątkowych dusz.

I kiedy zeszłam ze szczytu z obraną nową drogą do sukcesu, stało się coś, czego się absolutnie nie spodziewałam. Okazało się, że „Sukces” oprócz mnie, ma wśród swoich wydawców kogoś, dla kogo los tego miesięcznika jest równie ważny. Mijały dni, godziny, padały słowa. I kiedy uścisnęliśmy sobie dłoń, tak jak sześć lat temu, kiedy zaprosił mnie na pokład do zbudowania „Sukcesu”, uśmiechnęłam się w myślach, chociaż cała ta historia kosztowała mnie bardzo dużo… Nowy „Sukces” to nowe otwarcie, ale też… wielkie straty. W moim sercu zawodowo zabraknie doskonałej Ani Skoczek, jej pióra, wielkiego talentu, czasu, zaangażowania, uśmiechu i wsparcia zarówno merytorycznego jak i mentalnego. Zabraknie mi rozmów, lojalności i sprawczości Izy Czaińskiej, która zawsze już będzie częścią „Sukcesu”. Dziękuję Wam za wszystko! 

I tak, kochani Czytelnicy, „Sukces” wraz z jego pozostałymi, wspaniałymi duszami, sercami sklejonymi wielką pasją, idzie dalej. „Sukces po poznańsku” to nie tylko miesięcznik i miejski magazyn lifestylowy. To ludzie, bez których po prostu nie mógłby istnieć. To ludzie, którzy – podobnie jak ja – są dumni z szyldu, pod którym pracują.

Kłaniam się Wam najniżej jak potrafię. Praca z Wami to dla mnie zaszczyt, z Państwem również! Już planujemy dla Was kolejne wydania. Już w głowach piszemy Wasze historie.

„Sukces po poznańsku”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 Joanna Małecka. All Rights Reserved. | SimClick przez Catch Themes